poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Ojciec Edmund Szeliga i jego rośliny lecznicze z Peru

Ojciec Edmund Szeliga, nieżyjący już polski misjonarz mieszkający w Peru, w Limie, skutecznie leczył ludzi z AIDS. A z rakiem, nawet w najbardziej złośliwych postaciach, radził sobie lepiej niż wielu najznakomitszych onkologów świata!Ojciec Szeliga nie szukał rozgłosu, wolał pozostać z dala od zgiełku współczesności, sądząc że w ten sposób lepiej niż w świetle jupiterów może służyć chorym. Mimo, że nie ma dyplomu lekarskiego leczył skutecznie choroby śmiertelne. W swoim długim i niezwykłym życiu wiele czasu spędził wśród Indian nad górną Amazonką i uczył się od nich przedziwnych metod leczenia. Dzięki tak zdobytej wiedzy w ciągu kilkudziesięciu lat wyleczył co najmniej 30 tysięcy osób.


"-Dlaczego właśnie fitoterapia, zdaniem Ojca, jest przyszłością medycyny? Skąd ten optymizm? Czy dlatego, że cały świat uważa, iż medycyna znalazła się w ślepym zaułku, że jest za droga, zapatrzona w poszczególne organy i tracąc z pola widzenia całego człowieka?
- W tym pytaniu jest odpowiedź - śmieje się Ojciec Szeliga - Współczesna medycyna stała się ogromną i ciężką machiną. Dla wielu lekarzy, szpitali, przerodziła się  w bardzo dobry interes i w pewnym sensie zaczęła przypominać... przemysł zbrojeniowy. Stała się molochem, który prawie nie zwraca uwagi na cierpienia człowieka. Skutecznie więc oddziela lekarza od pacjenta. Zamiast leczyć, strzela do człowieka kobaltem i chemioterapią. To tak jakby małą sprzeczkę w rodzinie chciało się rozwiązywać za pomocą bomby atomowej!
... W rzeczywistości najlepszym lekarzem jest sam organizm. Nasze zadanie powinno polegać jedynie na tym, żeby pomóc mu w samouleczeniu. Organizm trzeba maksymalnie uaktywniać, przygotowywać do samoobrony. Jeśli uda się uruchomić wewnętrzne obronne mechanizmy, bardzo szybko okażą się one dużo bardziej skuteczne niż najbardziej wymyślne zabiegi współczesnej medycyny."
Zioła, które stosował Ojciec Szeliga miały na celu pobudzić organizm do obrony. Jego metody były proste i tanie.
Tajemnica ziołolecznictwa polega bowiem na tym, że zioła czyszczą organizm z wszystkiego, co w nim zalega i co utrudnia jego pracę, a po drugie - fitoterapia mobilizuje system immunologiczny do samoobrony.  Środki konwencjonalne działają natomiast dokładnie na odwrót. Zanieczyszczają krew i organy wewnętrzne, odbierając im ochotę do przeciwstawienia się chorobie. W ten sposób, leczenie zamiast pomagać, często szkodzi organizmowi.

Pełna kuracja antynowotworowa Szeligi ma kilka etapów i trwa kilka, niekiedy kilkanaście tygodni.
Pierwszy etap zwykle polega na oczyszczeniu organizmu z wszelkich zanieczyszczeń i farmakologicznych pozostałości, jakie gromadzą się w organach wewnętrznych po przyjmowaniu leków. Przez pierwsze 6 miesięcy - zgodnie z indiańską recepturą - podawane jest kolejni w cyklu 2-tygodniowym manayupa, flor de arena i hercampuri.
Kolejne etapy różnią się w zależności od zlokalizowania nowotworu i w jakiej fazie się znajduje. Ogólnie jednak można powiedzieć, że najpierw w cyklu miesięcznym podawana jest vilcacora, a następnie - przez ok. 40 dni smocza krew - sangre de drago. Każda z tych substancji ma właściwości antyrakowe, lecz działa w nieco odmienny sposób. Ich kombinacja w bardzo wysokim stopniu okazuje się skuteczna. Dla Ojca Szeligi nie było przypadków beznadziejnych. Obie z wymienionych substancji i vilcacora i sangre de drago mają znakomite własności zapobiegawcze i podawane w mniejszych dawkach niż podczas leczenia w zasadzie wykluczają prawdopodobieństwo zachorowania na raka. Jeśli dodamy do tego powtarzaną rok w rok kurację oczyszczającą organizm za pomocą kombinacji te indio, manayupy i hercampuri, można powiedzieć, że znamy już skuteczną metodę przeciwdziałającą zachorowaniom na raka!

Ojciec Szeliga leczył też skutecznie ludzi z AIDS! Oto rośliny, które w tym celu stosował:
"-Pierwszą rośliną jest drzewo tahuari ((inna nazwa Pau d´Arco)- wywar z jego kory (20 g na 1 l wody) pity przez 2-3 miesiące 3 razy dziennie przywraca zdolność immunologiczną organizmu i powoduje ustąpienie objawów AIDS. Inną rośliną o podobnym działaniu  jest shimbillo; strąki tej rośliny zawierają substancje skutecznie powstrzymujące rozwój AIDS i powodujące istotny regres choroby.  Następną pod względem skuteczności w zwalczaniu wirusa HIV i w pełni rozwiniętego AIDS jest muňa muňa - krzak występujący na gliniastym podłożu w górzystej dżungli, którego najważniejszą częścią jest korzeń otaczany przez Indian taką samą czcią, jak w Chinach otacza się żeń-szeń. Do tego dodać należy perroę - także krzak, niskopienny, górskie choquetarpo i liściaste, puszczańskie huaco blanco."

Amazońska puszcza jest wg Ojca apteką przyszłości, na której niezliczonych półkach znajduje się wiele nieznanych jeszcze lekarstw.
vilcacora (czepota puszysta, zwana też kocim pazurem)- królowa wszystkich roślin leczniczych w Amazonii. To święte pnącze Inków,którego stosowanie niegdyś było zarezerwowane tylko dla panującego władcy i jego najbliższej rodziny. Już w latach 60. na uniwersytecie w Neapolu, na zlecenie Ojca Szeligi, dokonano szczegółowej analizy chemicznej, z której wynikało, że roślina ta posiada całkowicie unikatowy skład alkaloidów i glikozydów, blokujących rozwój wielu odmian raka. Wywar z kilku gramów wiórków vilcacory pity właśnie 3 razy dziennie po szklance okazuje się niezwykle skutecznym lekarstwem nawet przy zaawansowanych stadiach nowotworów.
Roślina ta bardzo dobrze spełnia rolę antyutleniacza, ma działanie antyrakowe, a w sytuacji wystąpienia choroby nowotworowej zapobiega przerzutom i powoduje regres. Duże stężenie glikozydów charakterystyczne dla tej rośliny sprawia, iż ma ona właściwości przeciwzapalne i antywirusowe, wspomaga wytwarzanie białych ciałek krwi, stymuluje system immunologiczny i wzmaga fagocytozę. Potęguje to siły samoobronne organizmu i prowadzi do znacznej poprawy stanu zdrowia nawet w najpoważniejszych schorzeniach.


Vilcacora oddziałuje na nowotwory - co do tego nie ma wątpliwości. Istnieją jednak rośliny, które pod tym względem wcale jej nie ustępują. Smocza krew jest równie skuteczna i to często w takich przypadkach, w których vilcacora zawodzi. W leczeniu nowotworów najgroźniejszych, tak zwanych niskozróżnicowanych, sangre de drago okazuje się najskuteczniejsza.
W licznych przypadkach choroby nowotworowej skuteczne okazują się także tahuari i palo de huaco. Preparaty z tych roślin - podobnie jak vilcacora - powodują zmniejszenie się masy guzów i nacieku okołonowotworowego. Często prowadzi to do zaniku guzów lub ich utwardzenia, a więc do takiego stadium, w którym stają się one mniej ekspansywne, mniej groźne. Wtedy chory musi nauczyć się żyć z tak uwstecznionym nowotworem, musi zmienić tryb życia, i co najważniejszy - dietę.
manayupa - andyjska roślina, posiada działanie silnie oczyszczające i rewitalizujące. Leczniczo stosuje się przede wszystkim jej suszone liście, ale w formie naparu można podawać - równie dobrze - gałązki i łodyżki. Dzięki zawartym w niej saponinom, terpenom i chinolom wykazuje silne działanie przeciwhistaminowe, przeciwzapalne, rozkurczowe, rozszerzające oskrzela, moczopędne i oczyszczające.
Obecnie - obok hercampuri, canchalagui i flor de arena - największą rolę odgrywa we wstępnej - oczyszczającej - kuracji antynowotworowej.
anuri - proszek z kory tego drzewa stosowany jest jako antybiotyk w puszczy. Anuri w istocie nie jest antybiotykiem. Indianie mówią na nią anakira. Ma właściwości przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i rzeczywiście działa jak antybiotyk. Ale co ważne - nie osłabia organizmu...
yanali - korzeń tej rośliny ma rewelacyjne działanie przy leczeniu raka żołądka.
Chorych na raka gruczołu krokowego leczą tam sangre de drago, achiote i jeszcze kilkoma innymi roślinami.
Chorych na cukrzycę leczy się pasuchaką, abutą, camu-camu i cuti-cuti. Chorzy po kilku tygodniach zapomnieli co to insulina.
Kierowcy chorzy na niedowład kończyn, dzięki zażywaniu chuchuhasi, palo santo i palo de huco - znów zaczęli przemierzać Peru.
Kobietę chorą na raka piersi w ciągu pół roku postawiono na nogi stosując wywar z canchalagui, vilcacory i tahuari.
maca - to warzywo, które z wyglądu podobne jest do rzepy, często określane jest mianem peruwiańskiego żeń-szenia, a ostatnio - peruwiańskiej viagry. Obecnie, dzięki swym niepospolitym właściwościom odżywczym i rewitalizującym, zaczyna przeżywać renesans. Poza wyraźnym działaniem zwiększającym wagę ciała (w tym masę mięśniową - wspaniały zamiennik dla "koksu" stosowanego przez sportowców) maca podwyższa wydolność fizyczną, pobudza układ odpornościowy, poprawia potencję. Jednocześnie zwiększa płodność. 
W doświadczeniach na szczurach zaobserwowano wyraźną korelację między podaniem maki a zwiększoną płodnością, przyrostem masy ciała, a u samic stwierdzono zdecydowanie większą liczbę pęcherzyków Graafa, co wskazuje na znaczny wzrost ich płodności.
Z powodzeniem można ją stosować w leczeniu anemii, niepłodności, impotencji, oziębłości płciowej, osteomalacji, reumatyzmu, artretyzmu, zaburzeń wzrostu, gruźlicy, AIDS i osteoporozy.
O specyfice maki decyduje m.in. to, że niektóre związki wchodzące w jej skład, w wątrobie zamieniają się w hormony. Poza tym maca ma rewelacyjny skład. Posiada białka, węglowodany, witaminy A, B1, B6, B12, sód, potas, magnez, wapń, fosfor, żelazo, chrom, cynk, bor, jod, glin, krzem, bizmut, a także determinujące jej terapeutyczne działanie  alkaloidy, glikozydy, steroidy, saponiny, taniny, prostaglandyny, naturalne estrogeny, trójterpeny. Dosłownie wszystko!
Hamuje rozwój osteoporozy, a także pomaga organizmowi uzupełnić ubytki w tkance kostnej.
Dobre efekty przynosi także podawanie maki wyniszczonym chorym na AIDS. Maca zapobiega przyspieszonemu chudnięciu chorych i utracie masy mięśniowej. Dodaje pacjentom sił i powoduje, że zaczyna się proces stopniowego zdrowienia.
Maca robi coraz większą karierę jako środek do walki z niepłodnością. Kobietom, które straciły wszelką nadzieję na posiadanie potomstwa, maca - nieraz już po kilkutygodniowej, wcale niedrogiej kuracji - pomogła zajść w ciążę, a potem urodzić zdrowe dzieci!


Jeśli rośliną leczniczą jest drzewo, to najwięcej leczniczych substancji gromadzi się w jego korze. Jeśli natomiast rośliną taką jest krzak, składniki lecznicze magazynowane są przede wszystkim w korzeniu. Najbardziej uniwersalną postacią leku jest wywar. Zwykle pić go należy 3 razy dziennie po szklance. Stąd też indiańskimi lekarstwami są zwykle wywary z korzeni lub kory.

Jednak, aby bronić się przed chorobami, Ojciec Edmund zaznacza, żeby wzmacniać organizm odpowiednim odżywianiem. Składniki mineralne i witaminy stanowią bowiem materiał budulcowy tkanek.

Na podstawie książki


 Polecam również świetny film o Ojcu Szelidze i roślinach leczniczych


Znalazłam dwa sklepy z tymi ziołami, ale ich nie znam: TEN i TEN. Ale produkty dające gwarancję jakości, przebadane i z certyfikatem jakości peruwiańskiego Ministerstwa Zdrowia (zdrowia! nie takiego jak w Polsce!) są firmy AMC. Siedziba AMC (Centrum Medycyny Andyjskiej) w Londynie ma konsultantów mówiących po polsku, którzy zalecają kurację w zależności od choroby. Pracują tam, i doradzają, lekarze, którzy byli na wyjeździe w Peru kształcić się w fitoterapii andyjskiej, rozmawiali z wybitnymi lekarzami, znachorami (tak! tam znachorzy pracują też w szpitalach, współpracują z normalnymi lekarzami).

3 komentarze:

  1. W tej chwili suplementuję sobie CBD w kapsułkach ze sklepu konopiafarmacja i widziałąm,ze maja koci pzaur ale nie wiem czy lepszy bedzie napar z suszu czy tabletki? z cbd jestem bardzo zadowolona, miałam problem z jelitami i już jest w porządku , plus chyba mnie jakoś tak uspokaja, bo znajomy mówi,że sie już tak szybko nie denerwuje :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oo, dobrze wiedzieć :) a koci pazur można i taki i taki popróbować, myślę, że na jednego zadziała napar, na innego tabletki...

      Usuń
  2. https://www.thailandmedical.news/news/must-read-covid-19-supplements-scientists-exploring-inhibitory-properties-of-uncaria-tomentosa-cat-s-claw-against-sars-cov-2-m

    OdpowiedzUsuń